Złodziej kolekcjoner
Temat kradzieży wspaniałych i drogich kolekcji jest niezwykle chętnie wykorzystywany przez pisarzy i scenarzystów. Historie sprytnych i długo nieuchwytnych złodziejaszków zna każdy miłośnik książek czy koneser kina. Spektakularność ich występków może zapierać dech w piersiach, podobnie jak szkody, które wyrządzali. Kim są złodzieje, którzy sięgnęli po przepiękne kolekcje?
Ostatnio bardzo poszukiwany był złodziej dzieł sztuki, którego policja w całej Europie nie mogła złapać przez siedem lat. Jak szacowali policjanci, rabuś okradł blisko sto siedemdziesiąt muzeów z całej Europy. Jego łupem najczęściej padały obrazy wycięte z ram, rzeźby, srebra, puchary. Złodziej wybierał małe muzea, które nie są dobrze strzeżone. Jego sposobem działania było wybieranie na kradzież godzin porannych, kiedy obsługa i ochrona nie działają jeszcze „na pełnej parze”. Pojawiał się w wybranym przez siebie muzeum jako zwiedzający, zaraz po otwarciu placówki. Jego strój i zachowanie nie budziły zastrzeżeń i nadmiernej uwagi obsługi. Wykorzystywał to oraz fakt, że w wielu muzeach nie ma licznych kamer jako zabezpieczenia. Wypatrywał, które kamery nie obejmowały jakiego miejsca. Skradzione przedmioty wynosił pod płaszczem albo w plecaku. Zdarzało się, że wyrzucał je przez okno. Kres jego złodziejskiej przygody nastąpił podczas wernisażu w Muzeum Richarda Wagnera w Lucernie w 2001 roku, kiedy to został złapany. Okazało się, że tym złodziejem jest Francuz, Stephane Breitwieser. Jak oszacowano podczas dochodzenia, wartość skradzionych dzieł sztuki wynosiła około 1,4 miliarda dolarów. Złodziej przyznał się do winy i wyznał, że kradł ponieważ jest wielbicielem sztuki i założył swoją kolekcję, która liczyła 239 sztuk. Nie sprzedał ich, bowiem był kolekcjonerem. Pozwoliło to odzyskać większość skradzionych dzieł sztuki.
Innym złodziejem, który interesował się kolekcjami, jest do dziś nie złapany rabuś, który w 2013 roku okradł miliardera, Leva Leviev’a. Bogacz udostępnił bowiem hotelowi Intercontinental Carlton Cannes luksusową, wartą 136 milionów dolarów biżuterię. Wystawa miała się odbyć wieczorem, jednak z powodu kradzieży nie otwarto jej.Złodziej, uzbrojony, w czapce i z chustą na twarzy szedł do hotelu, czym zainteresował tamtejszą ochronę. Kiedy pracownicy wystawy oraz ochroniarze zobaczyli go, od razu położyli się na podłodze. Rabuś w tym czasie zabrał do toreb i wybiegł tylnymi drzwiami. Co ciekawe, to nie była pierwsza poważna wpadka hotelu, bowiem w 1994 roku doszło tu do napadu rabunkowego, kiedy to trójka złodziei obrabowała jubilera z przedmiotów o łącznej wartości czterdziestu pięciu milionów dolarów. Wówczas przestępcze trio zostało wpisane do Księgi Rekordów Guinessa.