Kolekcja z kiosku
W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia biły rekordy popularności, by na kilka lat znów zniknąć z kioskowych półek. To przeróżne kolekcje, które można było nabyć w kiosku Ruchu. W telewizyjnej reklamie mówiono o wyjątkowości danej kolekcji, a do pierwszego numeru dołączano jakiś specjalny gratis. I tak można było zbierać porcelanowe lalki – o ile one w ogóle miało cokolwiek wspólnego z porcelaną. Lista kolekcji książek – począwszy od kryminałów, skończywszy na romansidłach – była bardzo długa.
Skąd popularność tego typu kolekcji? Przede wszystkim nie były niezwykle drogie. Ceny zaczynał się od niecałych dziesięciu złotych, co pozwalało na zakup nawet dzieciakom z kieszonkowego. Samochody, statki, lalki i książki wydawały się wówczas bardzo atrakcyjne. Były także kolekcje monet, minerałów czy innych dziwnych przedmiotów. Takie zachęcanie do kolekcjonowania miało przywiązać klienta do wydawcy.
Jednak niska cena to nie wszystko. Ważne było także to, że taka kolekcja była łatwo dostępna. Co tydzień czy co dwa tygodnie pojawiał się nowy element z informacją na jego temat. Więc oprócz zbierania, można było się także czegoś dowiedzieć. Do tego, jeśli udało się zaszczepić na coś modę, to siła ta przyciągała konsumentów jak przysłowiowe ćmy do ognia.
Kolekcjonowanie razem z wydawcą dawało jeszcze coś – poczucie wartości. Ponieważ zdecydowaną większość Polaków nie stać na piękne i wyjątkowe kolekcje dzieł sztuki, starych ksiąg obitych w skórzane okładki czy prawdziwej chińskiej porcelany, to wydawcy wyszli na przeciw tym oczekiwaniom i wydali kolekcje książek w stylizowanych okładkach. Można przypuszczać, że zdecydowana większość kolekcjonerów nie przeczytała tych książek – zwłaszcza jeśli były to dzieła Szekspira czy któregoś z polskich pisarzy. Problem upadku czytelnictwa w Polsce to oddzielna kwestia. Jednak ustawienie na półce w salonie serii książek ładnie oprawionych, stylizowanych na stare dzieła, sprawiało, że Polacy lepiej się czuli, bardziej dowartościowani. W końcu posiadali kolekcję wartościowych dzieł.
Innym motywem zbierania kolekcji z kiosku jest po prostu chęć posiadania jakiegoś hobby, a takie zbieractwo jest bardzo proste. Wystarczy regularnie odwiedzać punkt sprzedaży tego typu kolekcji i już staje się kolekcjonerem. Jest to o tyle łatwe, że nie trzeba wyszukiwać elementów kolekcji, licytować ich, ściągać choćby z zagranicy. Wszystko jest dostępne, tanie i w zasięgu ręki.
Obecnie, od kilku lat znów w kioskach można znaleźć przeróżne kolekcje – od minerałów po książki. Po kilku latach ciszy, podjęto kolejną próbę zachęcenia polskiego społeczeństwa do zbieractwa. Biorąc pod uwagę, że co jakiś czas pojawiają się kolejne kolekcje, biznes ten musi być w miarę opłacalny. Czas pokaże czy na dłuższą metę wydawcy utrzymają się z tego typu pomysłami na rynku polskim.