Chorobliwe kolekcjonerstwo
Większość z nas utożsamia kolekcjonerstwo ze zbieractwem. Nie koniecznie oba terminy są poprawnie rozumowane. Jaka więc jest pomiędzy nimi różnica?
Kolekcjoner zbiera przedmioty ściśle związane z jego pasją, ale nie traci przy tym rzeczywistości. Natomiast osoba, która obsesyjnie gromadzi przedmioty, a zgromadzona w ten sposób kolekcja wciąż jest niewystarczająca, wówczas mamy do czynienia z chorobą – Syllogamnią. Jest to choroba o podłożu psychicznym i podlega leczeniu.
W medycynie Syllogamnia jest określana jako patologicznego lub chorobliwe zbieractwo. Charakteryzuje się ono tym, że chory gromadzi rzeczy o bardzo małej wartości takie jak stare gazety, pudełka czy reklamówki. Osoba taka przejawia emocjonalny stosunek do swoich zbiorów, nawet jeśli są to śmieci lub przedmioty pozbawione wartości dla innych. Osoby z tą chorobą czują się bezpiecznie w otoczeniu tych przedmiotów, nie potrafią żadnej nawet zużytej wyrzucić, a co najgorsze zaczynają magazynować je w domu. Doprowadzić może to do tego, iż przez mieszkanie często poruszać się można jedynie wąską dróżką. Z czasem chory doprowadza do sytuacji, kiedy jego własny dom zamienia się w wysypisko, a on sam nie ma w nim dla siebie miejsca, zaniedbując przy tym własne potrzeby.
Przykładem może być kolekcja pewnego mężczyzny o imieniu Dog. Mimo, że nie doprowadził on swojego mieszkania do skrajnej ruiny, to i tak jego pasja przerodziła się w obsesje. Mężczyzna bowiem jest był tak zafascynowany nogami i zdjęciami, że godzinami potrafił katalogować zdjęcia w szufladach i pucować swoje ulubione pary butów. Jego fetysz objawiał się domem zagraconym setkami par butów i tysiącami zdjęć. Pasja pochłonęła całkowicie całe jego życie.
Oczywiście nie należy mylić chorobliwego zbieractwa z hobbystycznym kolekcjonerstwem. Kolekcjonowanie czasem bywa wyczerpujące dla portfela, lecz z reguły nie jest to dla nikogo groźne, a sam pasjonata czerpie z hobby niewyobrażalną przyjemność.
Podsumowując, kiedy jedynym sensem życia staje się posiadanie kolejnej rzeczy, a rozrastająca się kolekcja jest ważniejsza niż rodzina i własne potrzeby życiowe, wówczas mamy do czynienia z chorobliwym kolekcjonerstwem.
Może kolekcjonerstwo nie jest, aż tak groźne, ale jednak człowiek się uzależnia i nie wie kiedy nie potrafi sobie odmówić pewnych rzeczy.
Sama tak miałam z muzyką, kiedy płyty już się nie mieściły w pokoju to zmuszona byłam dać spokój
Dobrze, że są MP3 zawsze mniej miejsca zajmują.